Życie jest niesprawiedliwe. Co można z tym zrobić?

7 listopada 2020

życie jest niesprawiedliwe

Jednym z tematów, który bardzo często pojawia się w procesach terapeutycznych, jest ogromna trudność w pogodzeniu się z faktem, że życie jest niesprawiedliwe. Jaką niesprawiedliwość mam tutaj na myśli? Taką, która wynika z losu i jest całkowicie od nas niezależna. Trudność w pogodzeniu się z tym wspomnianym faktem, może znacząco blokować siły do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie. Może wpędzać w pętle nieustannej bezradności. Jak się z niej wydostać? W jaki sposób zbliżyć się do zaakceptowania, że życie jest niesprawiedliwe? O tym w kolejnym artykule.
.

Jesteśmy skazani na niesprawiedliwość

Już od samego początku naszego życia jesteśmy skazani na niesprawiedliwość. Nie mamy kompletnie żadnego wpływu na to, w jakim kraju przyjdziemy na świat i jaki będzie dominował w nim system polityczno-religijny. Nie mamy też wpływu na to, w jakiej rodzinie dane nam będzie się urodzić. Nie mamy również żadnego wpływu na to, jacy ludzie będą naszymi rodzicami. A właśnie od tego, jakby nie patrzeć, będzie zależał nasz cały rozwój emocjonalny i społeczny.

Jaka będzie dojrzałość emocjonalna naszych rodziców? Na ile będą potrafili radzić sobie z dorosłą odpowiedzialnością? Jakie będą ich umiejętności komunikowania się między sobą? Choć powiedzenie „rodziny się nie wybiera” wydaje się powszechnie znane, to jednak bardzo często umyka przy jego wypowiadaniu fakt, że ten brak wyboru może wzbudzać ogrom trudnych i skomplikowanych emocji. Jednocześnie dostęp do tych złożonych uczuć może skutecznie blokować kulturowo-religijne przekonanie „czcij ojca swego i matkę swoją” (Zobacz: Czym jest grzech wg J. Campbella?)

Brak wyrażenia tych emocji i zatrzymanie ich w sobie, może natomiast prowadzić do szeregu różnorodnych trudności.

Niektóre osoby wpadają w stan zawieszenia, czyli wiecznego oczekiwania na ostateczną sprawiedliwość. Czekają np. aż jeden z rodziców nagle się zmieni i coś zrozumie, aż los się do nich uśmiechnie i przyniesie wygraną na loterii, aż wydarzy się coś, co wynagrodzi to cholernie niesprawiedliwe dzieciństwo.

Inni, z powodu braku życiowych sił, wpadają w depresyjny stan zrezygnowania i zrzucenia odpowiedzialności na swoją przeszłość. Żyją w przekonaniu, że życie jest niesprawiedliwe, ale nie powinno takie być – w głębi siebie nie mają zgody na taką naturę ludzkiej egzystencji. Jedni nie potrafią zapłakać nad tą niesprawiedliwością, inni nie potrafią się na nią zezłościć. Wędrują więc z uśmiechem przez łzy lub skumulowanym wkurwieniem na życie, dostarczając sobie ulgi chwilowymi przyjemnościami czy po prostu uzależnieniami.
.

Im trudniejszy „start”, tym trudniejsza dorosłość

Bo to po prostu jest cholernie niesprawiedliwe. Rodzić się jako niewinna i bezbronna istota, a następnie być skazanym na przypadkowych, dorosłych ludzi. To niesprawiedliwe niczym nie zawinić, a być wychowywanym przez przemocowego ojca alkoholika. To niesprawiedliwe, dopiero co pojawić się na świecie i już w wieku kilku miesięcy słyszeć od matki, jakie emocje można wyrażać, a jakie są złe i brzydkie. To niesprawiedliwe witać świat z uśmiechem i zachwytem, a następnie być świadkiem ciągłych kłótni, manipulacji i przemocy między dwojgiem niedojrzałych dorosłych.

Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że właśnie Ci, którzy mieli najtrudniejszy „start”, później muszą dźwigać jego skutki. W późniejszym, dorosłym życiu nie ma nagrody za przetrwanie trudnego dzieciństwa. Nie ma żadnego ułatwienia dla tych, którzy nie mieli od kogo nauczyć się odpowiedzialności i dojrzałego budowania relacji. Jest wręcz przeciwnie.

W dorosłości czeka na nich trudna nauka budowania tego, co nie zostało zbudowane w okresie dorastania. Nauka widzenia i szanowania granic własnych oraz innych. Wyrażania potrzeb w jasny i bezpośredni sposób. Mówienia o własnych emocjach bez poczucia winy. Nie zawsze, ale zazwyczaj im trudniejszy był początek, tym więcej przeszkód przy wkraczaniu w dorosłość.

I to jest cholernie niesprawiedliwe – konieczność dźwigania krzyża, który los wrzucił na nasze barki. To może zniechęcać. To może prowadzić do rezygnacji, dystansu, unikania odpowiedzialności. Bo inni mieli łatwiej, a niczym sobie na to nie zasłużyli. Kiedy pojawili się na świecie, byli taką samą niewinną istotą jak ja.
.

Prawdziwie widzieć rzeczywistość – czyli jak?

I tak, można nałożyć na to łatkę pozytywnego, motywacyjnego myślenia albo powierzchownej teorii, że „to co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”. Jednak często to kolejny unik. Często to kolejne odwrócenie wzroku od tego, co naprawdę w związku z tym czuję.

Prawdziwa, głęboko autentyczna radość może narodzić się tylko wtedy, gdy prawdziwie widzimy rzeczywistość. Bez nadmiernego koloryzowania i „nakręcania się” pozytywnym myśleniem. Widzieć prawdziwie, to znaczy widzieć całościowo. Życie bywa piękne, wzruszające i zachwycające swoją naturą. Jednak bywa też niesprawiedliwe, chaotyczne i po prostu przytłaczające.

W procesie psychoterapeutycznym zazwyczaj pierwszym krokiem jest praca nad zaakceptowaniem ciężaru, który się dźwiga. Praca nad uznaniem i przyjęciem, że życie jest niesprawiedliwe i niestety nie da się tego zmienić. Praca nad wyrażeniem wszystkich trudnych i skomplikowanych uczuć, które ta egzystencjalna niesprawiedliwość wyzwala. Czasem trzeba nad tym zapłakać, innym razem wyrazić na to swoją złość.

Dopiero przeżycie tych wszystkich uczuć może zwolnić w nas przestrzeń, w którą można dopuścić pierwsze próby pogodzenia się z taką naturą życia. Choć może się to wydawać zaskakujące, to taka akceptacja niesie ze sobą ogromną ulgę. Dlaczego?

Kiedy akceptuje, to przestaje się sprzeciwiać i walczyć. Kiedy przestaje walczyć to zyskuje więcej życiowej energii na wzięcie odpowiedzialności. Jeśli mam siłę, aby przyjąć osobistą odpowiedzialność, to otwierają się wrota wolności – wiem, że nie zmienię swojej przeszłości, ale mogę zmienić swoją postawę wobec niej.
.

Życie jest niesprawiedliwe. Co z tym zrobisz?

Tym, co znacząco zwiększa poziom życiowej energii, jest też uświadomienie sobie, że te wszystkie emocjonalne trudności, których doświadczam, nie wynikają z mojej winy. Nie mam i nigdy nie miałem wpływu na to, jak moi rodzice radzili sobie lub nie radzili ze swoimi problemami. Nie mam wpływu na to, że jako dziecko nie potrafiłem się obronić przed ich destrukcyjnym wpływem, bo żadne dziecko tego nie potrafi. Nie mam wpływu na to, że zrozumienie skąd wynikają moje dorosłe trudności, zajęło mi określoną ilość czasu – widocznie tyle potrzebowałem, aby się do tego zbliżyć.

Nigdy nie usunę bezpowrotnie krzyża ze swoich barków (Zobacz: Jaki jest sens cierpienia?).To nie jest moja wina, że tak mam, ale to cały czas jest moja odpowiedzialność, co z tym zrobię, że tak mam. Ciężaru tej odpowiedzialności nie da się bezpowrotnie usunąć. Można jednak, w opisany powyżej sposób, trochę zmniejszyć dźwigany ciężar i nauczyć się lepiej sobie z nim radzić.

W ten sposób życie staje się odrobinę lżejsze. Zyskując więcej spokoju i swobody, możemy ruszyć przed siebie bardziej tanecznym krokiem.

Życie to nie jest bowiem tylko dźwiganie krzyża i ciągłe męczenie się z nieuniknionym cierpieniem. Życie to również śpiew, muzyka i taniec. Trudno jednak prawdziwie zatańczyć, gdy nosi się w sobie niewypowiedziane pretensje do całego otaczającego nas świata. Trudno zatańczyć, kiedy nie słyszy się muzyki.

Dopiero kiedy świadomie i z akceptacją dźwigam nieunikniony ciężar własnej egzystencji, jestem w stanie zatańczyć tak prawdziwie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie potrzebuję wtedy sceny. Nie potrzebuję widzów. Nie muszę znać właściwych kroków.

Każdy krok jest bowiem cudem. Jest moją osobistą odpowiedzią na niesprawiedliwość, której doświadczyłem. Jest żywym dowodem na to, że dobro niesie w sobie tak potężną siłę, że potrafi zwyciężyć nad tym, co było złe. Życie jest niesprawiedliwe. Pytanie: co z tym zrobisz? Jaka będzie Twoja odpowiedź?

Autor: Jakub Mikołajczak

Jedna myśl na temat “Życie jest niesprawiedliwe. Co można z tym zrobić?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *