Półki księgarń uginają się pod ilością poradników na temat osiągania szczęścia i pozytywnego myślenia, a na rynku szkoleniowym nie brakuje wydarzeń obiecujących idealną równowagę i wewnętrzną harmonię. Obserwując te wszystkie tytuły książek i szkoleń, można się zastanawiać, czy zawarte w nich obietnice faktycznie są realne? Czy możliwe jest osiągnięcie stanu idealnej, wewnętrznej równowagi, pozbawionego wszelkich napięć? Czy człowiek potrafi tak siebie „wytrenować”, aby w ogóle nie doświadczać w swoim życiu smutku i cierpienia? Dlaczego ludzie tak bardzo chcą wierzyć, że jest to możliwe i czym jest tzw. śmiech przez łzy?
.
O kulcie szczęśliwości
Może się wydawać, że współczesny świat, głoszący potrzebę stawiania sobie coraz wyższych celów i osiągania kolejnych sukcesów, jednocześnie nałożył na społeczeństwo presję bycia nieustannie szczęśliwym. W zdecydowanej większości reklam wszyscy aktorzy są niezwykle atrakcyjni i zawsze szeroko uśmiechnięci. Jeżeli tego uśmiechu na ich twarzy brak, to pojawia się on zaraz po zdobyciu konkretnego produktu. Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni przez telewizję, że najlepszym sposobem na gorsze samopoczucie są zakupy – wystarczy nowy samochód, zagraniczna wycieczka albo zestaw leków uspokajających, aby uśmiech sam pojawił się na naszej twarzy. Główny przekaz prawie każdej reklamy opiera się na przesłaniu, że szczęście można kupić. Wydaje się zatem, że kult szczęśliwości nie powstał po to, abyśmy byli bardziej szczęśliwi, tylko żeby niektórzy mogli na tym zarobić.
Dlatego właśnie, kiedy odbiera sobie życia jakaś znana i bogata osoba, społeczeństwo reaguje tak ogromnym zdziwieniem i niedowierzaniem. Jak można popełnić samobójstwo, skoro ma się absolutnie wszystko, a jak się nie ma, to można przecież kupić! Tego rodzaju komentarze powinny budzić w nas przerażenie, gdyż są niebezpiecznym alarmem, że świat nie podąża w zdrowym kierunku. Czy społeczeństwo, które uważa, że sława i pieniądze są najlepszym, co może spotkać człowieka, można określić jako zdrowe psychicznie? Każdy powinien sam odpowiedzieć sobie na to pytanie.
.
Podwójny smutek
Współczesny kult szczęśliwości coraz częściej powoduje tzw. śmiech przez łzy. Co przez to rozumiem? Jeżeli nie mamy w sobie przyzwolenia na doświadczanie tych trudnych i przeszkadzających emocji, to brak takiej wewnętrznej zgody, jeszcze bardziej te emocje nasila. Kiedy współczesnego człowieka spotyka coś przykrego, to nie tylko doświadcza on smutku z powodu osobistej tragedii. Dodatkowo jest jeszcze bardziej smutny, ponieważ uważa, że powinien być szczęśliwy albo przynajmniej to szczęście pokazywać przed innymi.
Jedynym sposobem, żeby zakryć taki „podwójny smutek”, staje się właśnie śmiech przez łzy. Jest to zakrywanie prawdziwego siebie pod sztuczną maską uśmiechu, niczym z telewizyjnej reklamy. Niestety taka strategia wymaga ogromnego wysiłku. Prowadzi to w końcu do coraz większego zmęczenia i rezygnacji, a czasami nawet depresji. W ostatecznym rozrachunku ma miejsce przerażający paradoks – kult szczęśliwości staje się główną przyczyną pogłębienia objawów depresyjnych.
„Współczesna filozofia higieny psychicznej wyraża pogląd, zgodnie z którym człowiek powinien być nieustająco szczęśliwy, a nieszczęście uważa się za przejaw nieprzystosowania. Ów system wartości może być więc odpowiedzialny za to, iż brzemię nieuniknionego nieszczęścia człowieka dodatkowo powiększa ciężar bycia nieszczęśliwym z powodu bycia nieszczęśliwym”
Edith Weisskopf-Joelson
.
Śmiech przez łzy, czyli sposób na ucieczkę od świata
Choć tytuły wielu poradników i szkoleń na temat osiągania szczęścia brzmią niezwykle atrakcyjnie, to niestety zawarte w nich obietnice zazwyczaj są nierealne. Nie twierdzę, że autorzy takich publikacji czy warsztatów faktycznie wierzą, że mogą całkowicie uwolnić człowieka od bólu i cierpienia, ale niestety taką obietnicę często sugerują tworzone przez nich tytuły i opisy. To sprawia z kolei, że część osób naprawdę zaczyna wierzyć, że osiągnięcie stanu wiecznej, idealnej harmonii, jest dla każdego osiągalne. Wystarczy odpowiednio długo medytować, stosować ćwiczenia z neuropsychologii czy wybrać się na kilka sesji coachingowych lub terapeutycznych, aby raz na zawsze pozbyć się wszystkich przeszkadzających emocji.
W mojej opinii warto się jednak zastanowić, czy człowiek faktycznie powinien dążyć do pozbycia się wszelkich napięć i osiągnięcia idealnej homeostazy? Spróbujmy sobie nawet takiego idealnego człowieka wyobrazić. Nie doświadcza on smutku, cierpienia ani poczucia winy. Każdego dnia czuję się po prostu bardzo dobrze i nie ma żadnych refleksji, które mogłyby zakłócać jego wewnętrzny spokój. W jaki sposób taki człowiek miałby się nauczyć czegoś nowego? Jak może dalej się rozwijać, skoro nie ma poczucia winy po popełnionych błędach? Jak mógłby się nauczyć budować relację, skoro nigdy nie cierpiał po skrzywdzeniu kogoś? Co taki człowiek miałby czuć, gdyby odszedł do niego ktoś bliski? Jakby reagował, gdyby ktoś z jego rodziny zachorował na nieuleczalną chorobę?
.
Tragiczna trójca
Jeżeli taki człowiek faktycznie miałby osiągnąć stan idealnej harmonii w powyższych sytuacjach, byłaby to raczej ucieczka od świata, niż autentyczne „bycie-w-świecie”. Dokąd można uciekać od świata? (Zobacz: Brak sensu życia – jak go ukrywamy?). W wiele różnych miejsc, np. wielogodzinne medytacje, metafizyczne rozważania czy fantazjowanie na temat przyszłości. Dlaczego uważam, że może to mieć charakter ucieczki? Ponieważ świat z natury zawiera w sobie tak zwaną „tragiczną trójcę”, czyli ból, cierpienie i poczucie winy. Jest to nieodłączny element życia każdego człowieka.
Nie chodzi więc o to, aby raz na zawsze pozbyć się trudnych i przeszkadzających emocji, tylko aby je „udomowić” – akceptować, gdy nie da się zmienić sytuacji i nauczyć się z nimi żyć. Oczywiście mam tutaj na myśli akceptowanie bólu i cierpienia, które jest nieuniknione. Jeżeli ktoś pielęgnuje cierpienie, mimo iż może sobie z nim poradzić, to nie jest to heroizm, tylko masochizm.
„Krótko mówiąc: chodzi o to, by naprawdę „być-w-świecie” i nie uciekać. Wytrzymanie oznacza siłę, przyzwolenie na to, co trudne, groźne, przerażające, nieuniknione, związane z przeznaczeniem; to także dźwiganie, znoszenie tego, czego nie da się zmienić”
Alfred Langle
.
Czym jest zdrowie psychiczne?
Brak konfliktów psychicznych i przeszkadzających emocji nie jest więc oznaką zdrowia psychicznego, tylko choroby. Człowiek nie jest w stanie wzrastać, rozwijać się, poznawać siebie i świat, bez doświadczania wewnątrzpsychicznych trudności. Już wiele lat temu słynny polski psychiatra Kazimierz Dąbrowski zauważył, że proces dezintegracji, czyli załamania, zwątpienia i obniżenia nastroju, jest naturalnym etapem rozwoju psychicznego człowieka. Mimo iż często odbywa się on nieporadnie i chaotycznie, to z czasem człowiek staje się coraz bardziej świadomy zachodzących w nim zmian i potrafi celowo kierować rozwojem swojej osobowości.
Pracując nad swoją Teorią Dezintegracji Pozytywnej, Kazimierz Dąbrowski przeanalizował biografię dwustu, losowo wybranych ludzi, którzy powszechnie są uznawani za wybitnych. Okazało się, że aż 97% z nich charakteryzowały cechy wzmożonej pobudliwości psychicznej, czyli często doświadczali okresów zwątpienia, załamania i poczucia niezrozumienia. Być może gdyby nie te okresy dezintegracji, nigdy nie udałoby im się osiągnąć tego, co osiągnęli. W tym sensie Dezintegracja jest Pozytywna, gdyż świadczy o psychicznym rozwoju.
.
Teoria Frankla
Podobnie na temat zdrowia psychicznego myślał Viktor Frankl (Zobacz: Jaki jest sens życia wg. V. Frankla?):
Bazując na powyższej perspektywie, dążenie do osiągnięcia stanu pozbawionego jakichkolwiek napięć i trudnych emocji, wydaje się naiwną fantazją. Nie oznacza to jednak, że nie warto poznawać ćwiczeń medytacyjnych, technik relaksacyjnych lub nie warto czytać psychologicznych poradników. To wszystko może być bardzo przydatne w kontekście dbania o codzienną higienę psychiczną.
Najważniejsza wydaje się jednak dojrzałość naszego nastawienia. Czy potrafimy zaakceptować fakt, że pewnych rzeczy nie da się na tym świecie zmienić i trzeba się z nimi zmierzyć? Czy dalej wolimy trenować śmiech przez łzy i naiwnie fantazjować, że kiedyś wszystkie nasze trudności po prostu przeminą? Dojrzałe szczęście nie wymaga stanu idealnej, wewnętrznej harmonii. Jest ono możliwe pomimo cierpienia i trudności. Tak jak narodziny dziecka związane są z bólem i cierpieniem, a jednocześnie są źródłem niezwykłej radości, tak każdy człowiek potrafi czerpać szczęście i satysfakcję z własnych działań, mimo podejmowanego trudu i wysiłku. Jeżeli brakuje nam takiej dojrzałości, być może właśnie wtedy warto zastanowić się nad pracą nad sobą (Zobacz: Psychoterapia we Wrocławiu).
LITERATURA:
1. Alfred Langle, „Gdy rodzi się pytanie o sens”.
2. Viktor Frankl, „Człowiek w poszukiwaniu sensu”.
3. Teoria Dezintegracji Pozytywnej – www.dezintegracja.pl
W otoczeniu tych wszystkich coachingowych haseł trudno o wartościowe teksty. Jednak jak widać poszukującym udaje się odkryć to, co jest najważniejsze w zdrowiu psychicznym – akceptacja tego co przychodzi i odchodzi. Sama miałam kiedyś duży problem z emocjami nieprzyjemnymi czy, jak niektórzy twierdzą, negatywnymi. Kiedyś odczuwanie, a tym bardziej wyrażanie tego rodzaju emocji sprawiało, że czułam się albo jak osoba przewrazliwona albo zupełnie zamknięta. Tymczasem to właśnie one nadają sens naszemu życiu. Jak mielibyśmy znać radość nie znając smutku? Jak odczuwac ciepło nie wiedząc kiedy jest nam zimno? Emocje to nasi goście, którzy dostarczają nam bardzo cennych informacji o nas samych. Czasami są bardzo trudne. To fakt. Ale też nie są wieczne. W każdym razie dziękuję za artykuł! Świetnie napisany!
„Jak odczuwać ciepło, nie wiedząc kiedy jest nam zimno” – dobrze napisane! A ja dziękuje za wartościowy komentarz, który jest świetnym uzupełnieniem artykułu 🙂 Pozdrawiam!
To profesor oraz … osoba, która przeżyła obóz koncentracyjny. Wie dużo o cierpieniu.
„Człowiek nie jest w stanie wzrastać, rozwijać się, poznawać siebie i świat, bez doświadczania wewnątrzpsychicznych trudności.”
Zdanie powyższe jakby pigułka całości.
Bardzo wartościowy materiał.
Obserwuję rosnące ciśnienie bycia doskonałym.
Twój artykuł jest balsamem dla duszy, która w tym ciśnieniu sama.czesto bierze udział.
Dzięki
Bardzo ciekawy tekst. Nie da się osiągnąć absolutnej i idealnej szczęśliwości takiej na 100% ale można bardzo zbliżyć się do tej liczby. Wbrew pozorom są ludzie którzy to osiągnęli.
I pomimo że większość szkoleń, coachingów może nas tylko sprowadzić na manowce, są metody pozwalające może nie osiągnąć absolutne szczęście ale przynajmniej je zmaksymalizować. Współczesna psychologia pozytywna się tym zajmuje w sposób naukowy i dostarcza nam konkretnych, skutecznych metod.
Na przykład Budda nauczał, że celem życia człowieka (lub któregoś z kolejnych jego wcieleń) jest stan, który można by opisać jako stan doskonałej obojętności. Do takiego celu dążyli też stoicy.