Celem każdego rodzaju pracy nad sobą, jest zawsze uzyskanie jakiegoś rodzaju ulgi. Może się ona pojawić przez lepsze zrozumienie siebie czy obecnej sytuacji, przez uświadomienie tego, co pozostawało poza świadomością czy poprzez obniżenie przeszkadzającego napięcia w związku z codziennymi trudnościami. Wydaje się jednak, że część osób, która decyduje się rozpocząć pracę nad sobą lub zastanawia się jak zmienić charakter, nie tyle poszukuje poczucia ulgi, ile raczej marzy o osiągnięciu stałej, psychicznej stabilizacji. Marzy o stanie, który charakteryzuje się poczuciem trwałej osobowości, składającej z konkretnego zestawu cech charakteru.
Czy osiągnięcie takiej osobowości jest jednak możliwe? Czy dążenie do uzyskania idealnej, psychicznej stabilizacji, może być szkodliwe? Jeżeli jednak nie mielibyśmy dążyć do stabilizacji i do zmiany charakteru, to w takim razie do czego? W kolejnym artykule staram się przyjrzeć tym właśnie pytaniom.
.
Gdyby człowiek był niezmienny…
Wydaje się, że wielu ludzi chciałoby, aby człowiek był bytem ustalonym i statycznym, czyli aby posiadał pewien stały i niezmienny zestaw cech charakteru. Dobrze byłoby również, gdyby ten charakter dawał poczucie spokoju i zadowolenia z siebie, bez względu na pojawiające się uczucia i emocje.
Można sobie wyobrazić, że gdyby faktycznie tak było, relacje międzyludzkie mogłyby być o wiele prostsze. Każdy zachowywałby się zgodnie ze swoim charakterem, więc byłoby można łatwo przewidzieć reakcje i zachowania innych ludzi. Każdy wiedziałby, z kim chce budować relację, a jakich ludzi woli unikać.
Być może nawet każdemu człowiekowi byłoby lżej z samym sobą. Mógłby w końcu zaakceptować, że skoro z charakteru jest osobą spokojną, to nie musi wyrażać złości i w żaden sposób się do niej przyznawać. Tak samo osoby nerwowe i wybuchowe mogłyby wymagać od innych, aby zawsze akceptowali ich gniewną ekspresyjność, no bo przecież wynika ona z ich niezmiennego charakteru.
Może właśnie dlatego część ludzi, przywiązana do konkretnych cech i zachowań, zastanawia się jak zmienić charakter? Może takie przywiązanie daje poczucie bezpieczeństwa i wewnętrznego spokoju?
Przypisując swoje emocje, zachowania i reakcje konkretnym cechom charakteru, człowiek pozbawia siebie wolności i dokonuje uniku przed odpowiedzialnością. W zamian otrzymuje jednak coś wyjątkowo komfortowego – stan pozbawiony wątpliwości.
Nie musi zastanawiać się nad tym, jak zareagował, dlaczego akurat w taki sposób lub czy mógłby zachować się inaczej. Nie musi, bo bardzo wierzy w to, że jego uwarunkowania są potężniejszego od niego samego (Zobacz: O braku silnej woli).
.
O wzmacnianiu fałszywego obrazu siebie
Niezwykle ciekawy paradoks polega jednak na tym, że czasami ludzie rozpoczynający pracę nad sobą, nie decydują się na to, aby bardziej być sobą. Decydują się na to, żeby jeszcze bardziej wzmocnić i utrzymać pewien określony obraz własnej osoby. Mają nadzieję, że za pomocą wyjątkowych technik czy metod, uda mi się stworzyć konkretnego siebie, czyli posiadającego określone cechy charakteru. Pracują nad sobą, bo chcą stworzyć własną osobowość, która będzie stabilna, niezmienna oraz zagwarantuje poczucie spokoju i równowagi.
Takie osoby czytają kolejne artykuły, książki, chodzą na szkolenia czy wykłady z nadzieją, że może tym razem uda im się zdobyć tą niesamowitą, unikalną wiedzę, która zagwarantuje stałe utrzymanie psychicznej stabilizacji.
Czekają na pojawienie się stanu, w którym nie będzie już występowało żadne napięcie, a problemy będą rozwiązywane bez najmniejszego poczucia trudności.
.
Bycie sobą to ciągła zmienność
Jednak praca nad sobą, polegająca na autentycznym otwarciu się na własne wnętrze, nie niesie stabilizacji. Niesie natomiast specyficzny chaos i ciągłą zmienność. Kiedy zaczynamy szczerze i akceptacją przyglądać się własnym uczuciom i emocjom, zauważamy w końcu, że pojawiają się w nas wszystkie ich odmiany.
Zauważamy, że bywamy radośni, smutni, podnieceni, zirytowani, gniewni czy zagubieni. Niektóre z tych uczuć wydają się być bardziej na powierzchni, inne skryte, może nawet bardzo głęboko. Jednak szczere i autentyczne otwarcie się na własne wnętrze, w końcu doprowadza nas do ich wszystkich.
Bez względu na to, jaki w naszej osobistej opinii mamy charakter, to czasami pojawiają się w nas uczucia i emocje, które naszym cechom charakteru całkowicie zaprzeczają. Niestety przez to, że one do nas „nie pasują”, zostają wyparte i zepchnięte pod powierzchnię. To z kolei powoduje, że potrzeba osiągnięcia stabilizacji staje się jeszcze silniejsza. Chcielibyśmy te niechciane uczucia i emocje uspokoić, a najlepiej usunąć z naszego wnętrza. Dążymy więc do utrzymania określonego obrazu własnej osoby, do psychicznej stabilizacji.
Mimo iż ten obraz w pewnym sensie zabija to, co w nas spontaniczne i prawdziwe, niezwykle trudno odważyć się, aby zobaczyć to, czego tak bardzo nie chcemy widzieć. Obawiamy się, że to nami zawładnie, zniszczy nas, a może nawet zabije. Nie znamy tego, więc niepewność i wątpliwości powodują naturalne poczucie lęku. Wolimy fałszywy spokój, niż autentyczny chaos.
.
Jak zmienić charakter czy jak nie mieć charakteru?
Może właśnie dlatego Fritz Perls, twórca terapii Gestalt, pisał, że w jego opinii najbardziej dojrzała osoba to ta, która nie posiada charakteru. To osoba, która akceptuje, że człowiek nie jest bytem ustalonym i statycznym, tylko jak pisał Carl Rogers – ciągłą rzeką przemian. Człowiek ma więc pełne prawo być tym, kim jest w danej chwili i z tym, co w danej chwili czuje. Dojrzały człowiek pozwala sobie być prawdziwym sobą, ponieważ przestaje oceniać to, co się w nim pojawia jako dobre lub złe. Po prostu jest z tym, co się w nim dzieje, bez względu na to, co by to było (Zobacz: Jak polubić siebie).
Może warto się zatem zastanowić, jakby to było całkowicie zapomnieć o swoim charakterze? Jakby to było zaprzestać dążenia do posiadania konkretnego zestawu cech charakteru, do którego jesteśmy przywiązani? Czy taki pomysł niesie poczucie szczęścia i wolności czy może zagubienia i dezorientacji? A może tam, gdzie wolność, tam musi pojawiać się pewien stopień napięcia i niepokoju?
Do czego zatem dążyć, jeżeli nie do trwałej stabilizacji psychicznej?
Może zamiast zastanawiać się, jak zmienić charakter, lepiej dążyć do bycia jak najbliżej prawdziwego siebie. Do akceptowania nawet tych części naszego Ja, których najbardziej się wstydzimy i najbardziej obawiamy. Może do zaakceptowania, że pewien stopień napięcia w życiu, jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji, gdyż wynika z danej nam wolności.
Może do zrozumienia, że uświadomienie sobie własnej wolności nie prowadzi do stanu idealnej homeostazy. Prowadzi do życia przepełnionego wszystkimi uczuciami i emocjami. Z jednej strony musi to wzbudzać niepokój i wątpliwości. Jednak z drugiej – jest bramą do autentycznego spotkania z naszym prawdziwym Ja (Zobacz: O procesie zbliżania się do prawdziwego siebie).
Od najmłodszych lat słyszałam, że mam zły charakter, że mam charakter po ojcu (alkoholiku), a to są słowa mojej mamy. Bolałam nad tym i wszelkimi siłami próbowałam go zmienić. Udało mi się, jednakże nie udało mi się zadowolić innych, ciągle było czegoś za mało. A ja?…znikałam z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień. Stawałam się bardziej smutna, bardziej przydatna dla innych, spolegliwa (ktoś się kiedyś tak wyraził), całkowicie zmanipulowana. Setki masek na twarzy…ludzie mnie kochali, tylko ja nie. Znienawidziłam siebie, byłam i jestem głęboko nieszczęśliwa i posiłkowałam się dewizą, że za głupotę się płaci lub na szczęście i dobro trzeba sobie zasłużyć. O ironio, święcie w to wierzyłam, wierzyłam, że jestem złem chodzącym, że jestem nieudacznikiem, że nic nie potrafię. Terapia dla rodzin współuzależnionych podarowała mi skrzydła…zrozumiałam, że wcale nie jestem taka najgorsza i dzięki temu troszkę udało mi się wydrapać wyżej z mojego życiowego dołu. I chciałam znowu zmienić mój charakter, ale nie miałam już siły. Dzięki temu artykułowi nie chcę już go zmieniać, ale chcę odnaleźć siebie, chcę pozbyć się smutku i chcę nauczyć się wierzyć sobie i w siebie. To jest chyba trudne, prawda?…ale czy naprawdę awykonalne?
Dziękuje za podzielenie się tak osobistą i prawdziwą historią. Zgadzam się, że praca nad sobą bywa bardzo trudna, gdyż nasze uwarunkowania (biologiczne, psychiczne, społeczne), mogą być naprawdę potężne. Warto jednak pamiętać, że te uwarunkowania nigdy nie będą wszechpotężne, ponieważ każdy człowiek posiada świadomość, wolność i odpowiedzialność. Więc tak: jestem pewien, że jest to wykonalne. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za wyjątkowy komentarz!